ZASIANE NIECH ROŚNIE
Na początku chcesz wierzyć...
O Boże, jak bardzo chcesz...Tak bardzo...
Chcesz wszystko kontrolować. Planować.
Zaczynasz się zastanawiać:
„Co robię źle?”
„Dlaczego inni przyciągają, a ja nie?”
„Może nie zasługuję?”
„Może to wszystko nie działa?”
I zaczynasz znowu szukać.
Kursów, odpowiedzi, technik, książek.
Zaczynasz się naprawiać.
Chcesz być „bardziej gotowa”.
Bo wiesz..Wszechświat nie działa jak maszyna. On tańczy. On słucha...
Nie naszych słów, ale wibracji. Nie tego, co zapisujemy w zeszycie, ale tego, czy naprawdę w to wierzymy. I za każdym razem, kiedy próbujemy go „zmusić” – oddala się. A dopiero kiedy... odpuszczamy - zaczyna się dziać.
Bo manifestacja to nie jest siłowanie się z rzeczywistością. To nie zaklęcia szeptane z zaciśniętą szczęką.
Zaufanie, że jeśli coś jest dla mnie – przyjdzie.
Nie zawsze wtedy, kiedy chcę...ale zawsze wtedy, kiedy jestem gotowa.
A jeśli coś się nie wydarza – to nie kara, tylko ochrona. Nie odrzucenie – tylko przesunięcie w czasie. Nie „brak”, tylko lepsze w drodze. Nie wtedy, gdy jesteś „wibracyjnie idealna”.
Tylko wtedy, gdy jesteś… prawdziwa.
Wiem, jak to boli, kiedy nic się nie układa.
Wiem, jak boli poranek, w którym znowu nic się nie zmieniło.
Jak boli widok pustego konta, skrzynki, serca. Jak drży ciało, gdy nie wiesz, jak przetrwać kolejny dzień z nadzieją.
Ale wtedy… dzieje się coś jeszcze...Coś, czego nie widać. Coś, co nie pojawia się na liście objawów „skutecznej manifestacji”.
Zauważyłaś?
Te najpiękniejsze rzeczy, które się wydarzyły nie przyszły wtedy, gdy o nie błagałaś prawda? Przyszły wtedy, gdy puściłaś. Gdy powiedziałaś:
„Już nie wiem, co robić. Ale wierzę, że Ty wiesz.”
I nagle – telefon. Albo mail. Niespodziewany przelew. Albo ktoś przypadkiem wypowiedział jakieś zdanie, które potrzebowałaś usłyszeć...
Nie dlatego, że sobie to wymusiłaś...ale dlatego, że przestałaś przeszkadzać temu, co miało przyjść.
Zaufanie to nie naiwność. To najwyższa forma odwagi.
Bo wymaga, byś wierzyła, nawet gdy nic się nie zmienia. Byś dziękowała, zanim zobaczysz efekt. Byś kochała drogę – zanim dotrzesz do celu.
Więc z czasem...po prostu się temu poddajesz.. Zaczynasz ufać. Nie światu. Nie pieniądzom.Nie konkretnym ludziom.
Tylko... Sobie.
Czujesz, że przetrwasz. Że nie jesteś już tą samą osobą, która się załamywała. Że nawet jeśli nic się nie zmienia na zewnątrz – Ty się zmieniasz, a ta zmiana zmienia wszystko.
Może ujmę to inaczej...
Chcesz wszystko kontrolować. Planować.
Wiedzieć. Ustawić Wszechświat jak kostki domina: tu działanie, tu afirmacja, tu intencja – a tu, proszę bardzo - spełnienie.
Myślisz:
„Skoro proszę z taką szczerością – na pewno przyjdzie.”
I przez chwilę...tą krótką chwile jest Ci nawet lżej...Czujesz przypływ energii, nadziei, gotowości. Wszechświat wydaje się bliżej niż kiedykolwiek.
Ale potem mijają dni...
Myślisz:
„Skoro proszę z taką szczerością – na pewno przyjdzie.”
I przez chwilę...tą krótką chwile jest Ci nawet lżej...Czujesz przypływ energii, nadziei, gotowości. Wszechświat wydaje się bliżej niż kiedykolwiek.
Ale potem mijają dni...
Tydzień. Dwa. Miesiąc...
Niczego nie ma. Cisza.
Zaczynasz się zastanawiać:
„Co robię źle?”
„Dlaczego inni przyciągają, a ja nie?”
„Może nie zasługuję?”
„Może to wszystko nie działa?”
I zaczynasz znowu szukać.
Kursów, odpowiedzi, technik, książek.
Zaczynasz się naprawiać.
Chcesz być „bardziej gotowa”.
„Wyższa wibracja”.
„Czysta energia”.
Aż w końcu…Zmęczenie.
Aż w końcu…Zmęczenie.
Poczucie porażki. Rozczarowanie. Złość.
I to jedno zdanie, które wypowiadasz, gdy nikt nie słyszy:
„Już nie wierzę.”
Ale wiesz co?
To właśnie wtedy, w tym momencie pęknięcia… coś się zmienia.
Bo przestajesz udawać, że masz wszystko pod kontrolą. Przestajesz grać rolę „świadomej”, która już wszystko zrozumiała. I zostajesz – naga. Autentyczna. Taka, jaka jesteś naprawdę.
Bez masek. Bez iluzji....I to właśnie wtedy Wszechświat Cię słyszy najmocniej...
I to jedno zdanie, które wypowiadasz, gdy nikt nie słyszy:
„Już nie wierzę.”
Ale wiesz co?
To właśnie wtedy, w tym momencie pęknięcia… coś się zmienia.
Bo przestajesz udawać, że masz wszystko pod kontrolą. Przestajesz grać rolę „świadomej”, która już wszystko zrozumiała. I zostajesz – naga. Autentyczna. Taka, jaka jesteś naprawdę.
Bez masek. Bez iluzji....I to właśnie wtedy Wszechświat Cię słyszy najmocniej...
Bo wiesz..Wszechświat nie działa jak maszyna. On tańczy. On słucha...
Nie naszych słów, ale wibracji. Nie tego, co zapisujemy w zeszycie, ale tego, czy naprawdę w to wierzymy. I za każdym razem, kiedy próbujemy go „zmusić” – oddala się. A dopiero kiedy... odpuszczamy - zaczyna się dziać.
Bo manifestacja to nie jest siłowanie się z rzeczywistością. To nie zaklęcia szeptane z zaciśniętą szczęką.
To zaufanie.
Zaufanie, że jeśli coś jest dla mnie – przyjdzie.
Nie zawsze wtedy, kiedy chcę...ale zawsze wtedy, kiedy jestem gotowa.
A jeśli coś się nie wydarza – to nie kara, tylko ochrona. Nie odrzucenie – tylko przesunięcie w czasie. Nie „brak”, tylko lepsze w drodze. Nie wtedy, gdy jesteś „wibracyjnie idealna”.
Tylko wtedy, gdy jesteś… prawdziwa.
Wiem, jak to boli, kiedy nic się nie układa.
Wiem, jak boli poranek, w którym znowu nic się nie zmieniło.
Jak boli widok pustego konta, skrzynki, serca. Jak drży ciało, gdy nie wiesz, jak przetrwać kolejny dzień z nadzieją.
Ale wtedy… dzieje się coś jeszcze...Coś, czego nie widać. Coś, co nie pojawia się na liście objawów „skutecznej manifestacji”.
Zauważyłaś?
Te najpiękniejsze rzeczy, które się wydarzyły nie przyszły wtedy, gdy o nie błagałaś prawda? Przyszły wtedy, gdy puściłaś. Gdy powiedziałaś:
„Już nie wiem, co robić. Ale wierzę, że Ty wiesz.”
I nagle – telefon. Albo mail. Niespodziewany przelew. Albo ktoś przypadkiem wypowiedział jakieś zdanie, które potrzebowałaś usłyszeć...
Nie dlatego, że sobie to wymusiłaś...ale dlatego, że przestałaś przeszkadzać temu, co miało przyjść.
Zaufanie to nie naiwność. To najwyższa forma odwagi.
Bo wymaga, byś wierzyła, nawet gdy nic się nie zmienia. Byś dziękowała, zanim zobaczysz efekt. Byś kochała drogę – zanim dotrzesz do celu.
Więc z czasem...po prostu się temu poddajesz.. Zaczynasz ufać. Nie światu. Nie pieniądzom.Nie konkretnym ludziom.
Tylko... Sobie.
Czujesz, że przetrwasz. Że nie jesteś już tą samą osobą, która się załamywała. Że nawet jeśli nic się nie zmienia na zewnątrz – Ty się zmieniasz, a ta zmiana zmienia wszystko.
Może ujmę to inaczej...
Wszechświat działa jak lustro. Nie odbija tego, co mówisz – tylko to, kim się stajesz.
A kiedy stajesz się sobą – nie tą walczącą o wszystko, ale tą, która zaczyna wierzyć bez dowodów – dzieje się coś… cichego.
Niepozornego...ale prawdziwego.
...Ktoś się odezwie.
...Coś się otworzy.
...Albo po prostu – poczujesz wewnątrz, że już jesteś gotowa przyjąć.
I nagle wszystko się przesuwa. Nie magicznie. Ale naturalnie...
Bo nie blokujesz już tego, co miało i tak do Ciebie przyjść.
A kiedy stajesz się sobą – nie tą walczącą o wszystko, ale tą, która zaczyna wierzyć bez dowodów – dzieje się coś… cichego.
Niepozornego...ale prawdziwego.
...Ktoś się odezwie.
...Coś się otworzy.
...Albo po prostu – poczujesz wewnątrz, że już jesteś gotowa przyjąć.
I nagle wszystko się przesuwa. Nie magicznie. Ale naturalnie...
Bo nie blokujesz już tego, co miało i tak do Ciebie przyjść.
Przestałaś sadzić i wykopywać nasionko co wieczór. Zostawiłaś je w ziemi.
I zaufałaś, że wzrośnie.
---
Wewnętrzna pozwolenie, to nie jest „wiara, że wszystko pójdzie dobrze”...to głęboka zgoda:
„Nawet jeśli nie wiem jak – wiem, że się wydarzy to, co ma się wydarzyć.”
A Wszechświat?
On słyszy. Zawsze słucha...ale nie słów, nie planów...
Czasem też milczy… tylko po to, byś nauczyła się słyszeć siebie.
Ale tej jednej chwili, w której Twoje serce mówi: „Jestem gotowa przyjąć. Już nie muszę zasługiwać.”
Wtedy...zaczyna się magia. Cicha. Niedoskonała. Twoja.
I zaufałaś, że wzrośnie.
---
Wewnętrzna pozwolenie, to nie jest „wiara, że wszystko pójdzie dobrze”...to głęboka zgoda:
„Nawet jeśli nie wiem jak – wiem, że się wydarzy to, co ma się wydarzyć.”
A Wszechświat?
On słyszy. Zawsze słucha...ale nie słów, nie planów...
Czasem też milczy… tylko po to, byś nauczyła się słyszeć siebie.
Ale tej jednej chwili, w której Twoje serce mówi: „Jestem gotowa przyjąć. Już nie muszę zasługiwać.”
Wtedy...zaczyna się magia. Cicha. Niedoskonała. Twoja.
Komentarze
Prześlij komentarz