BEZPIECZNA PRZYSTAŃ

                                                             



          Kiedy zaczynałam pisać tego bloga nie spodziewałam się, że „to miejsce” będzie moje i odnajdę tu coś, czego szukałam i potrzebowałam. Brak terminów, pośpiechu, hałasu i oczekiwań.

Odkryłam swoją przystań, bezpieczne miejsce i ciszę, której tak mało wokół mnie. Mój własny bezdźwięczny zakątek...w którym jedyne, co się liczy to - tylko i aż – słowa.

Czasem można komuś oddać połowę siebie, bardzo mu ufać i czuć się komfortowo w jego obecności. Można opowiedzieć komuś całe swoje życie.…Ale nie napisać.

Kiedy piszesz, zdradza Cię wszystko. Sposób, w jaki układasz zdanie, każdy Twój przecinek, słowa, których używasz. To wszystko mówi za Ciebie i opowiada o Tobie na sto różnych sposobów, rozbiera Cię z tajemnic i nie pozostawia wątpliwości nawet, gdy operujesz metaforami. Pisanie zdradza, nawet kiedy kłamiesz i obnaża w Tobie wszystko. Zwłaszcza, kiedy piszesz o emocjach.....zabiera Ci wszystko, czego doświadczyłeś i tworzy nową przestrzeń dla Twoich przeżyć. Jest intymniejsze niż wszystkie akty seksualne świata.

Stworzyłam to miejsce dla siebie samej i...notowałam...cokolwiek...Wyrzucałam z siebie słowa. Byłam tylko ja i moje myśli...i może czasem cienie ludzi, którzy zmienili moją perspektywę. Wszystkie moje porażki. Wszyscy, Ci którzy nie byli w stanie mnie pokochać i ci, którzy kochali mnie do szaleństwa. Cały mój chaos powoli zamieniający się w porządek.

Myślę o tej małej dziewczynce, którą byłam i która musiała się zmierzyć ze sprawami, na które nie była gotowa. Która potem odrobiła lekcję. I ze wszystkich tych zdarzeń wyciągnęła wnioski.

Myślę o tym, kim jestem teraz – co mam, co sobie wywalczyłam, a co jeszcze jest do poprawy. I że w gruncie rzeczy, to nawet siebie lubię. I jestem dumna z tej bezbronnej kiedyś istotki, która z naiwności tyle razy dawała zrobić sobie krzywdę. A potem po prostu wstała, zaakceptowała porażki i zawalczyła o siebie. Z kobiety, która nadal walczy...nawet jeśli istnieje duże prawdopodobieństwo, że skazana jest na kolejną porażkę...

Dlatego dziękuję sobie za tą krainę szczęśliwości. Każdy potrzebuje miejsca, w którym może pobyć sam. Bo jeżeli za każdym razem stawiasz kogoś ponad sobą – nigdy nie dowiesz się,  jak wiele możesz i ile, tak naprawdę jesteś wart.

Tutaj mogę wrócić do swoich marzeń. Zawsze to coś...prawda? Są perspektywą, filtrem rzeczywistości, inspiracją, która zmienia wszystko. Jako nastolatka miałam ich wiele. Pamiętam godziny wysiadywania wieczorami na dachu, patrzeniu na spadające gwiazdy i wypowiadaniu życzeń.

Dziś wiem, że były nierealne, przez co tym bardziej fantastyczne i bajkowe, piękne w wyobrażeniu. Pragnęłam ich, po prostu.

Zadziwiające, że im młodsi jesteśmy, tym łatwiej możemy sobie pozwolić na luksus posiadania marzeń, a nawet na wiarę, że w końcu się spełnią... A z biegiem lat przestajemy je spełniać...Prawdopodobnie ze strachu. Albo dlatego, że jesteśmy zbyt zajęci tym, co nie sprawia nam radości, a co uznaliśmy za swój obowiązek. Może z braku pewności siebie? Może też dlatego, że ktoś wystraszony powiedział nam pewnego dnia, że trzeba mocno stąpać po ziemi? Że we współczesnym świecie nie ma miejsca dla marzycieli?

Pewnie to prawda. Pewnie nie ma dla nas miejsca. Tyle, że w marzycielach, to jest właśnie najpiękniejsze – że oni mogą sobie to miejsce wymyślić, zaprojektować i po prostu stworzyć. W marzeniach ograniczenia nie istnieją....

Więc zaczynam wierzyć na nowo...W siebie i w swoje marzenia...




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

ZASIANE NIECH ROŚNIE

MODLITWA GDY BRAK MNIE PARALIŻUJE

Z CICHYCH PRZESTRZENI TRANSFORMACJI