KIEDY CIEMNOŚĆ MÓWI PIERWSZA

 


Noc.
Nie śpię.
I nie chodzi o to, że nie mogę. Po prostu… coś mnie trzyma. Coś wisi w powietrzu -  gęste, ciężkie, nieproszone. Jakby ktoś zostawił uchylone drzwi do innego świata,
a przez tę szczelinę przeciekają cienie...

Potwory w mojej głowie nie wyglądają jak z filmów. Nie mają kłów ani pazurów. Są subtelne. Noszą płaszcze z niespokojnych myśli. Ich kroki brzmią jak: „odpuść sobie...znowu zmarnowałaś dzień?” Ich oddech to: „zawiodłaś, jak zawsze, już nie będzie lepiej”. Szeptem wpełzają pod kołdrę i kładą się obok mnie. Blisko. Zbyt blisko...

Zaczyna się gonitwa. Myśl za myślą. Obraz za obrazem. Sceny z przeszłości, które znam już na pamięć i lęki o przyszłość, której jeszcze nie ma. A jednak boli, jakby była już tu. Teraz.

Ciemność nie potrzebuje słów. Wystarczy jej cisza. Taka, która nie koi, tylko zacieśnia się jak pętla...a kiedy myślę, że to już nie ja jestem u steru…zamykam oczy z nadzieją, że sen mnie ocali.


Ale sen nie przychodzi jak wybawienie.
Sen to tylko ciąg dalszy. Koszmar w innym kostiumie. Zamieniam jedną ciemność na drugą. I wtedy – nie wiem, o której godzinie, czy to jeszcze noc, czy już świt,ale czuję… obecność. Nie dłoń. Nie głos. Coś więcej.

Cisza zmienia swój smak. Jakby w tym mroku pojawił się błysk. Nie światło – ale Obecność. Jakby Ktoś siedział przy mnie.
Nie pytał. Nie tłumaczył. Po prostu był.

To Anioły...
Nie te ze skrzydłami z bajek. Te prawdziwe – co siadają obok człowieka,
gdy nikogo innego nie ma. Które potrafią rozpoznać lęk w ciszy i łzy, których nie widać. Które nie boją się moich potworów.
Bo widzą we mnie coś więcej niż noc.

I wtedy nie zasypiam. Ale przestaję walczyć. Przestaję uciekać. Patrzę ciemności w oczy – nie po to, by ją pokonać, ale by powiedzieć: „Wiem, że jesteś. Ale ja też jestem”.

A Anioły… zostają. Nie na zawsze. Ale na tyle, bym wytrwała do rana. Do momentu, kiedy pierwsze światło dnia nie będzie już tylko światłem…ale znakiem, że przetrwałam jeszcze jedną noc

Bo każdy z nas nosi w sobie demony. Gadające głosy, obrazy, które nie chcą się wyciszyć, szept niepokoju, który przychodzi, gdy wszyscy inni już śpią.

Ale nad nami jest coś więcej. Coś większego. Coś, co nigdy nie zasypia. Coś, co nie znika, gdy gasną światła. Coś, co zna nas lepiej niż nasze własne myśli. I co – nawet wtedy, gdy nie wierzymy już w siebie – wierzy w nas...

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

ZASIANE NIECH ROŚNIE

MODLITWA GDY BRAK MNIE PARALIŻUJE

Z CICHYCH PRZESTRZENI TRANSFORMACJI