BO NAJTRUDNIEJ JEST ZWALCZYĆ PAMIĘĆ EMOCJONALNĄ
Każdy z nas ma za sobą pewne doświadczenia lub etapy, które przypisujemy do działu „niezamknięty rozdział naszego życia”. Zapewne jest to coś, czego z jakiegoś powodu nie zdążyliśmy zrobić...Jakaś niedokończona rozmowa...Słowa, których nie mieliśmy okazji wypowiedzieć. A może, nie było nam dane, się z kimś pożegnać lub nie dostaliśmy szansy, by uświadomić drugiej osobie, jak wielki ból nam sprawiła...Albo zabrakło nam czasu na przeprosiny...Miliony myśli piętrzących się w naszej głowie...których chcemy się pozbyć. Niestety z jakiegoś powodu nie możemy. Może to dotyczyć osoby z naszej przeszłości lub kogoś w teraźniejszości...W kolejce do wypowiedzenia, czekają słowa urazy lub gniewu, albo zwyczajna chęć wyrażenia miłości, głębokich uczuć tęsknoty czy szacunku.
Takie niewyrażone słowa i uczucia potrafią uwierać. Przez lata zalegać w umyśle i blokować poczucie wewnętrznej swobody.
Czy Wy też, podobnie jak ja - prowadzicie w głowie niekończący się dialog, który nie daje Wam spokoju lub wiele podobnych, które spędzają Wam sen z powiek? Doświadczyliście tego?
Ja przechodzę
przez ten proces, zawsze w ten sam sposób. Dawno temu dokonałam dla
siebie epokowego odkrycia. Czysty absurd, który pozwolił mi łatwiej
przetrwać te noce, kiedy zamykałam oczy i odczuwałam wewnętrzną radość...lub niewyleczony ból z przeszłości czy nawet z chwili obecnej. Banalne narzędzie do rozmowy bez rozmowy.
Zaczęłam pisać listy niewysłane...Po prostu.
Siadałam nad kartką papieru i spisywałam wszystkie myśli, które napływały mi do głowy. Pojawiały się łzy, uśmiech, czasem uczucie wyzwolenia lub nadzieja na zmianę. Przelewałam na kartkę to, co chciałam, aby inni słyszeli, jakby mój niemy krzyk. Pozbywałam się ciężaru, porzucałam słowa bez znaczenia i nadawałam im takie brzmienie, jakie potrzebowałam, aby w danej chwili miały...
Nadal to robię. Dzisiaj również piszę listy niewysłane, które umieszczam w tej samej księdze od lat. Robię to tylko wtedy, kiedy nie mogę o czymś mówić. Pozbywam się słów, które mnożą się w mojej głowie, a których nie dane mi było wypowiedzieć wprost. Takie, których nie byłam pewna lub te, które nie przeszły przez moje usta, bo w danej chwili nie byłam zbyt silna czy odważna. Wykorzystuję możliwość spisania ich wszystkich tylko wtedy, gdy nie mam innej opcji, aby ktoś mógł je usłyszeć...
Czasem wystarczy powiedzieć komuś o pewnych rzeczach, nie patrząc mu w oczy. Uwiecznić wszelkie emocje przy pomocy pióra na czystej kartce papieru...a później puścić to bez wysyłania. Włożyć do pustej butelki i zakopać lub wrzucić do morza; wypełnić nimi balonik i pozwolić mu wznieść się w powietrze lub zwyczajnie spalić...
Nie będę zaśmiecać świata i nie mam balonika, a w mojej księdze listów niewysłanych pozostało już tylko kilka stron...Dlatego pozwolę sobie napisać jeden taki list tutaj...w mojej przystani spokoju i oczyszczenia....
Drogi Przyjacielu!
Nie wiem, gdzie jesteś ani kiedy to czytasz..Nie wiem nawet co robisz, ale rozumiem, że od dawna nie mam prawa tego wiedzieć....Mam tylko nadzieję, że moja wiadomość zastała Cię w dobrym nastroju. Minęło sporo czasu, od kiedy widziałam Cię ostatni raz. Przykro mi....
Zatem....nim skończy mi się czas na tej stronie, dowiesz się rzeczy, o których teraz nie masz pojęcia....o których być może nie chciałbyś wiedzieć...Ale wytrzymaj proszę do końca...Powiem wprost...Jestem mamą małego chłopca...Jestem szczęśliwa...Los dał mi maleńką istotkę, na którą mogę przelać wszystkie swoje uczucia, którą mogę kochać z wzajemnością, zupełnie bezinteresownie i do końca świata.. Kogoś, komu mogę poświęcić całą siebie...Los dał mi mój maleńki, własny cud...Cała reszta przestała mieć większe znaczenie.
Zadziwiające prawda?! Ehhh...Kilka lat temu nie przyszłoby mi do głowy,
że moje życie potoczy się tak, jak się potoczyło....Jeszcze niedawno myślałam, że wszystko sobie poukładałam, zaczęłam snuć realne plany i cieszyć się tym, że nareszcie wiem, w którym kierunku chce zmierzać....I nagle.....Zaczęłam się gubić, popełniać błędy....Cóż, teraz z
perspektywy czasu, łatwo jest mi krytykować po fakcie
moje
działania, lecz w realnym świecie, w rzeczywistym czasie,
wiem,
że moje decyzje nie zawsze były łatwe. Ale nauczyłam
się, że można żyć
dalej, bez względu na to, jak niemożliwe
się to wydaje...Tak jak nauczyłam się żyć
bez Ciebie....Ehhhhh....
Przepraszam za wszystko. Miałam bardzo prosty plan w życiu, którego byłam pewna, jedyny (bynajmniej dla mnie) jak najbardziej realny. Miałam nienasyconą ciekawość wszystkiego, co dotyczyło mnie samej...Ale to była jedyna rzecz, której nie mogłam rozgryźć. Nigdy o tym nie mówiłam, wybacz. Byłeś moim przyjacielem...Myślałam, że bycie obok siebie jest naszym przeznaczeniem. Ale tak się złożyło, że pewnego dnia przeznaczenie zmieniło zdanie...A ja.... Uśmiechałam się, zamykałam na wszystko oczy. Pisząc do Ciebie, przez chwilę mam wrażenie, że nie jestem sama. Ale jestem i w głębi duszy wiem, że w pewien sposób zawsze będę...
Był taki czas, że
znalazłam się w pustej przestrzeni, pomiędzy utraconą
przeszłością i niewiadomą przyszłością...I wiedziałam, że
nie powinnam tam być...Pewnie dlatego
zdecydowałam się
uciec...I wierz mi...
Cholera.......Tak mocno próbowałam......
Milcząc przez tyle lat chciałam naprawić wszystko, ale było za późno. Postanowiłam zniknąć i pozwolić Ci żyć beze mnie, gdzieś tam w tle.....Wiedziałam, że jeśli zależy mi na Twoim szczęściu (bardziej niż na własnym) to, bez względu na to, przed jakimi bolesnymi wyborami stanę, będę musiała wytrwać i nie oglądając się za siebie spróbować powoli iść do przodu...I choć było to
ostatnią rzeczą, której chciałam - musiałam dokonać wyboru
i
przestać wreszcie przeżywać swoje życie w wyobraźni i
stale
przywoływać wspomnienia (bo to była droga donikąd)....
Owszem, tak...mam
związane z Tobą wspomnienia, ale tych wspomnień nie mogę
dotknąć
ani przytulić. Nigdy nie będą dokładnie takie, jak w
tamtej
chwili.....a do tego, z biegiem czasu nieubłaganie bledną.
Strasznie
mnie to wkurza, bo podobno czas pozwala zapomnieć, a
jednocześnie
daje Ci odczuć, że im dłużej kogoś nie ma, tym bardziej
się
za tym kimś tęskni...
Wszystko, cokolwiek mi
się zdarza, najpierw nie istnieje, potem nadchodzi, mija
i znika,
ale Ty zawsze trwasz. Nie wiem, czemu tak jest, i nie pytam
o to,
chociaż czasem mogę się temu sprzeciwiać, buntować...tak
właśnie
jest....Ufffffffffffffffff.......To była jedna z
najtrudniejszych
decyzji jakie
podjęłam....Bolało....bardzo.....
Milczysz? To dobrze. W
sumie nie masz wyboru, bo nigdy tego nie przeczytasz.
Wiedz, że
jesteś cząstką mnie, która zasłużyła sobie na szczególne
miejsce w moim sercu.
Wszystko, o czym piszę jest w tej chwili
nieużyteczne, wiem. Ale
kiedyś będziemy mieli wiele rzeczy za
sobą i mało przed sobą. Może
będziemy szukać wśród
wspomnień jakiegoś oparcia, czegoś, od czego
zaczyna się
rachubę lub na czym się ją kończy. Będziemy całkiem
inni i
wszystko będzie inne...
Nie wiem, gdzie wtedy
będę, ale to nieważne.
Ważna jest nasza opowieść, o której
będę pamiętać. Ta prosta...
składająca się z trzech części:
początku, środka i końca....I choć w ten
Czy oto nadszedł czas,
żeby się pożegnać?
....Hmmm....Nie chce tego, nigdy nie
chciałam...Wolałabym, aby „ten czas” nie
nadszedł.....Ale wiesz...?! Z „czasem” jest pewien kłopot...czy
to kilkanaście lat w przeszłości, czy ostatnie kilka tutaj...
Zatem powiem żegnaj...bo wreszcie jestem gotowa powiedzieć to na głos i na zawsze...
Komentarze
Prześlij komentarz