GORSZOŚĆ DZISIEJSZOŚCI WYNIKA Z TEGO...
Czy bycie zbyt krytycznym wobec samego siebie to wada czy zaleta? Gdzieś przecież istnieje granica swobodnego zachowania, luzu i prostoty prawda? A co jeśli jednak ją przekroczysz? Czy będziesz spać spokojnie czy może od tej pory, będzie towarzyszyła Ci myśl, że inni patrzą na Ciebie jak na szaleńca? Przez to jak postąpiłeś, co powiedziałeś? Chyba, że szaleńcy nie przejmują się tym, co myślą inni i cieszą się życiem? Robią coś, a potem puszczają to wolno i zapominają, aby zrobić miejsce w głowie innym myślom?
Czemu o tym mówię?
Udzieliłam ostatnio wywiadu dla norweskiego Radio Wataha. Dla tych, którzy nie widzieli wklejam link, a że jestem laikiem w kwestii komputerów, jest szansa, że nie będzie działał :-)
https://www.facebook.com/radionorwegia/videos/1322152571486670
Tak czy owak, było spotkanie ze mną w roli głównej. Wszystko na żywo, bez możliwości powtórki czy zmiany. Od samego rana miałam ogromny stres...
O Matko!!!! To takie dziwne, kiedy czujesz i myślisz więcej...Ale czym jest taka moja skromna świadomość siebie, wobec świadomej walki ze swoimi emocjami...ufffff. Planowałam sobie wszystko w najmniejszych szczegółach.
Etap I: zachwalanie towaru, czyli mnie! Etap II: mówić spokojnie i mało gestykulować. Etap III: skupić się na pytaniach i przede wszystkim - nie wyjść na psychicznie chorą (bo jeśli ktoś ma problemy psychiczne, jak może pozostawić mądre przesłanie hahahaha :-) ).
Niestety nerwy mnie zjadły i nie został zrealizowany nawet program minimalny :-(
Zdarza się. Nawet najlepszym :-) Nie obejrzałam powtórki, tak bardzo irytowała mnie moja skromna osoba. Według mnie wszystko poszło nie tak, jak miało być. Totalna masakra. Po wszystkim miałam ochotę uciec...
Czy zdarzyło Wam się uciekać? Przed kimś, przed czymś, z powodu..? Czy kiedyś mieliście ochotę by zdezerterować, odwrócić się, wziąć nogi za pas i zwyczajnie biec przed siebie, bez konkretnego celu? Byleby nie czuć, nie myśleć, nie cierpieć, nie musieć, nie potrzebować, nie bać się, nie wstydzić…?
Ja, z upływem lat nabierałam takiej wprawy w bieganiu, że z czasem wystarczyła jedna, kąśliwa uwaga, a było po mnie. Moja lista okazji i sposobów na ulatnianie się, rezygnację, izolację czy tchórzenie jest długa na kilka stron. W sumie bez znaczenia, jakich słów użyję, żeby Wam to wytłumaczyć – ucieczka zawsze jest ucieczką. Tak jest łatwiej, prościej. Dla mnie każdy powód był ważny, a czasem nawet jego brak.
Niekiedy
uciekałam,
bo mój
sceptycyzm i niewiara w coś pozytywnego brały
górę, a przeważnie
dlatego,
że
przestawałam
już wierzyć w dobre zakończenie mojej
bajki.
Nie wiem.....może to los robił
sobie ze mnie żarty?
Może wsączył mi do głowy tę myśl niedorzeczną, że bajki
nie istnieją i oto
jest ktoś, taki jak ja, kto odbiera całą tą niedorzeczność świata inaczej? Cóż...może
i
bajki
umierają codziennie, ale nadal
uważam, że codziennie
rodzą się też nowe. Chwilowo
nie
jestem
może zdolna
ułożyć idealnej bajki dla
siebie.
Ale to minie... zawsze mija. Z
czasem pomysł na
kolejną opowieść przyjdzie
sam...Tymczasem
pustka totalna. W międzyczasie wiele „rzeczy” w sobie przerabiam.
Kurczę, tak bardzo się zmieniłam, ale nadal nie potrafię pozbyć się samokrytyki. To straszne. Próbuję. Stawiam maleńkie, ale odważne kroczki, wprowadzam lilipucie, ale konkretne zmiany….ale bywają momenty takie jak ten, że czuję się, jakbym doszła do miejsca, w którym boję się ruszyć przed siebie. Zabawne, bo na co dzień wybieram uśmiech o poranku i spokój wieczorem...Wybieram spojrzenie na siebie z miłością w lustro i radość z każdej chwili....lepsze życie....
A teraz wstydzę się samej siebie. Nie rozumiem. Sama podjęłam decyzję i zgodziłam się na ten wywiad , a w tym momencie nie jestem w stanie nawet obejrzeć go w całości, żeby nie czerwienić się ze złości. Dlaczego tak jest?
Podobno „Wszystkie decyzje, które podejmujesz wbrew sobie, są złe”...Hmmmm....No tak. Zawsze to wiedziałam....Ale w tym przypadku, ta decyzja była samodzielna i świadoma prawda? I postępowałam słusznie...wierzyłam swojej intuicji..Wrrrrr bla bla bla…
Zatem co ja wyprawiam? Dlaczego po wszystkim zaczęłam reagować mechanicznie jak dawniej? Przejmować się oczekiwaniami i opinią innych? Czemu myślę o tym, co wypada? Co powinnam.…???? Czy to ja, czy moje chore ego? Kurwa!!!!! Dajcie młotek!!!! Szybko!!!
Poszłam na spacer…
Musiałam pomyśleć, pomedytować. Uspokoić się i przede wszystkim zmądrzeć od nowa. Kurczę...O mały włos, a zapomniałabym kim jestem, jaka jestem...Jak kocham się śmiać, jak uwielbiam zapach kościołów i widok słoneczników. Jak lubię siebie i swoje pisanie. O mały włos, a wróciłabym do starych schematów….
Uffffff….
Przez chwilę przestałam być najlepsza w byciu sobą.
Ale wróciłam….jestem z powrotem.
Uświadomiłam sobie, że decyzje o wywiadzie podjęłam w zgodzie ze sobą. Nawet jeśli moje wystąpienie okazało się kompletną klapą, to było moje...Byłam w nim sobą. Naturalną, zdenerwowaną i roztrzepaną. Nie byłam idealna...ale idealnie sobie poradziłam. Krytykowałam siebie, ale dzięki temu znalazłam swoje wspaniałe wady…I tak jest dobrze.
A teraz to puszczam wolno. Minęło, idę dalej...Przestaję się nękać i oceniać. Przestaję słuchać chochlika szepczącego mi do ucha, który karze mi w siebie wątpić...
Idę po spokój. Święty i radosny.
A Wam Kochani powiem na koniec tylko jedno! Uciszcie ego i posłuchajcie siebie!
„W każdym z nas walczą dwa wilki...Jeden jest zły. To gniew, chciwość, pretensja, kłamstwo, pogarda i ego. Drugi jest dobry. To mądrość, pokój, miłość, nadzieja, pokora, uprzejmość, empatia i prawda. Który wilk wygra? Ten, którego karmisz...”
Kochanie, wypadłaś naturalnie, kto choć trochę cię poznał wie, że Ty nie potrafisz usiedzieć na d..e😉 Ja rownież nie potrafię oglądać siebie na nagraniach i myśle, że ma tak zdecydowana większość ludzi. Karm swojego wilka tym co najlepsze ❤️
OdpowiedzUsuńDziękuję ❣
Usuń