STRACHY NA LACHY CZYLI SYNDROM MROCZNEJ TAJEMNICY UMYSŁU
Dzisiejszy dzień nie należał do najlepszych. Znowu czuję osłabienie, przez ciągły ból nóg mało sypiam, a lewa ręka coraz częściej odmawia posłuszeństwa. Coraz mniej w niej siły. Wszystko, co chwyci – wypada. Niby to nieistotne, przecież jestem praworęczna i zazwyczaj tej ręki używam. Tyle, że ona wcale nie myśli o tym, co czyni druga…nie obchodzi jej to. Niestety dla mnie ma to znaczenie zwłaszcza, gdy lewa chwyta kubek z herbatą, którego nie jest w stanie unieść lub próbuje złapać coś spontaniczne i nigdy nie jest w stanie tej rzeczy zatrzymać. Jakby tego było mało, musiałam chodzić w pracy z chusteczką w nosie, który postanowił zapłakać dzisiaj na czerwono...To wkurzające…Czekam na kolejny rezonans, a do tego czasu...Ehhhh….
Czasem mnie to przeraża. Lęk pojawia się zawsze, gdy coś się ze mną dzieje lub mam gorszy dzień i nie mam kontroli nad sytuacją. Tak, jak dzisiaj z tym krwotokiem...Wyobrażacie sobie, że kiedy zobaczyłam plamy krwi na podłodze pierwsze, co zrobiłam, to spojrzałam na sufit?! Myślałam, że coś z niego kapie. O Matko Jedyna!!!
Odczuwam skrajne emocje...Strach jest najczęstszy z nich. Ok, wiem...Nie dostałam jeszcze ostatecznej diagnozy. Najwidoczniej lekarze czekają, aż choroba zaatakuje z taką mocą, że nie będzie już miejsca na wątpliwości...lub pójdzie sobie tak, jak przyszła. Może okaże się, że to coś innego i nie mam się czego bać? A może jestem chora i powinnam być przerażona?
Jaki jest sens o tym myśleć? Po co pozwalać na to, aby strach kontrolował nasze życie? Zgadzać się, aby nami rządził?
Słyszałam, że wszystkie emocje, jakie w życiu odczuwamy prowadzą nas do strachu lub miłości. Albo miłujemy, radujemy się, jesteśmy wdzięczni i troskliwi...Albo o coś się martwimy, czegoś obawiamy, jesteśmy zestresowani czy niespokojni. Cokolwiek przeżywamy, zawsze wszystko sprowadza się do jednego z dwojga powyższych.
Dzisiaj moja świadomość skupia się na strachu...a przecież to nic innego, jak negatywność dodana do przyszłości prawda?
Często niepokoimy się o bliskich, brak pieniędzy, poczucie wartości czy tragedie na świecie. Niekiedy jest to lęk przed porzuceniem, stratą lub samotnością. Czasem boimy się o swoje zdrowie, innym razem o starzenie się lub śmierć...Jest tak wiele rzeczy, które nie pozwalają nam spokojnie żyć. Obawy, które towarzyszą nam przez całe życie. Podobno strach, jest jak samospełniająca się przepowiednia – jeśli nie zrozumiemy jego natury to, to czego się boimy, będzie się na okrągło powtarzać.
Dobra wiadomość jest taka, że samo doświadczanie strachu nie jest niczym złym – bo to oznacza, że jesteśmy tutaj, żyjemy. Gorzej, kiedy pozwalamy, aby to uczucie nas przytłoczyło. Dlatego ja, postanowiłam zrozumieć strach!
Już się śmiejecie? Łatwo powiedzieć trudniej zrobić – powiecie? Hmmm...Pomyślcie!
Jeśli dostrzeżemy, że strach jest częścią życia, to może będziemy potrafili ukierunkować go w pozytywny sposób? Jeśli zrozumiemy, że to my mamy władzę, a nie nasze emocje, to zauważymy również, że strach nie jest wcale zły. Jest naturalny. Pojawia się wówczas, gdy ulegamy naszym negatywnym emocjom, tracimy logikę i nie wykorzystujemy umysłu. Poddajemy mu się, przez co czujemy się coraz gorzej. Nie stawiamy mu czoła, a na koniec czujemy się przegrani.
W rzeczywistości, kiedy dochodzi do konfrontacji z tym, czego tak bardzo się baliśmy – okazuje się, że najstraszniejsze było nasze wyobrażenie na ten temat.
Jak pisał Lew Tołstoj: „Jeśli boisz się czegoś, wiedz, że przyczyna twego strachu tkwi nie poza tobą, lecz w tobie”.
Pamiętam, jak bałam się ciemności, cieni i wszystkiego, co mroczne. Unikałam pustego mieszkania i spałam przy nocnej lampce. Mieszkałam sama i wieczorami bywało...cóż...strasznie. Pewnego dnia, kiedy nie mogłam zasnąć, a wyobraźnia płatała mi figle, zaczęłam bawić się światłem. Uświadomiłam sobie, że tak naprawdę w ciemności nie istnieje nic, czego nie można zobaczyć przy włączonym świetle...i spokojnie zasnęłam. Przestałam się bać ciemności. Wręcz odwrotnie...zaczęłam ją nawet lubić. Podobnie było ze śmiercią. Dziś wiem, że wszyscy kiedyś umrzemy, a jeśli coś pójdzie nie tak i umrę wcześniej, to prawdopodobnie jestem dobrym człowiekiem więc pewnie „pójdę do nieba”. Tyle, że szybciej, bo na skróty...Jeśli moja firma zbankrutuje, to znajdę inną pracę lub wyjadę do Polski. Jeśli mąż mnie kiedyś zostawi – poradzę sobie sama, jak dawniej. Jeśli lewa ręka odmówi posłuszeństwa, z czasem przyzwyczaję się, jak używać i korzystać wyłącznie z prawej….i tak dalej...i tak dalej.
Cokolwiek się wydarzy...z czasem przeminie. Może to, co nas dotyka, to najlepsze, co mogło nas spotkać?! Bo każda trauma bardzo dużo nas uczy?
Strach w życiu, jest czymś nieuniknionym. Ale radzenie sobie z nim i sposób w jaki go odczuwamy, to już nasz wybór. Z jednej strony wiąże się on z naszą przeszłością, bo im dłużej się nad nim rozwodzimy, tym większy ból odczuwamy. To pozostawia w nas blizny. Z drugiej strony zaczynamy bać się, że to, czego doświadczyliśmy wydarzy się ponownie...i zabieramy go ze sobą w przyszłość.
A jedyną ważną rzeczą jest…zrozumieć, że wszystko, co przychodzi do naszego życia, to kim jesteśmy, gdzie jesteśmy...jest niczym więcej niż tylko przelotną rzeczywistością. Im bardziej się czegoś boimy, tym bardziej się do tego uczucia przywiązujemy. Skupiamy się na swoich błędach, karmimy się niepokojem i lękiem...nie wyciągamy wniosków, nie próbujemy zrozumieć i zmierzyć się ze strachem. A to sprawia, że sytuacja wkrótce się powtarza i wciąż, na okrągło przeżywamy to na nowo….
„Odwaga to panowanie nad strachem, a nie brak strachu”
„Tak to już bywa, że kiedy człowiek ucieka przed swoim strachem, może się przekonać, że zdąża jedynie skrótem na jego spotkanie.”
Ja mam własny sposób na radzenie sobie ze strachem...poza próbą zrozumienia go rzecz jasna. Zawsze ilekroć czegoś sie boję, zaczynam wymieniać sobie w głowie wszystkie najgorsze rzeczy, jakie mogą mnie spotkać, jeśli moje obawy się ziszczą. Staram się wyobrazić sobie, co się stanie, jeśli spełni najczarniejszy z moich scenariuszy. I kiedy uzmysłowie sobie to wszystko- staram się z tym pogodzić i to zaakceptować. I nagle (zazwyczaj w 99%) mój lęk znika...Nie muszę się już bać, bo wiem, co mnie czeka i jakie mam opcje...
To nie takie proste? Cóż...spróbujcie, potem pogadamy.
Pamiętajcie jednak….to, czego tak bardzo się obawiamy, tkwi jedynie w nas samych, naszych umysłach i wyobraźni. Nie musimy się o nic bać, a jedynie to zrozumieć...
I tego Wam dzisiaj życzę...
Kochanie moje,zapamiętaj sobie na zawsze-Jakakolwiek choroba by Cię dopadła w życiu-TO TY BĘDZIESZ MIAŁA JĄ A NIE ONA CIEBIE!Jak wpoisz to sobie,to nic Cię nie ruszy!!Ja tak żyję z moją już 15 lat i jest OK!😊😉Kocham-więcej optymizmu!!😘😘😘
OdpowiedzUsuńKochanie moje,zapamiętaj sobie na zawsze-Jakakolwiek choroba by Cię dopadła w życiu-TO TY BĘDZIESZ MIAŁA JĄ A NIE ONA CIEBIE!Jak wpoisz to sobie,to nic Cię nie ruszy!!Ja tak żyję z moją już 15 lat i jest OK!😊😉Kocham-więcej optymizmu!!😘😘😘
OdpowiedzUsuńDziękuję za wsparcie! Staram się każdego dnia wykorzystać każdą daną mi chwile...choroba jeszcze mnie nie ma😊
Usuń