BOŻE ZATRZYMAJ ŚWIAT MUSZĘ WZIĄĆ ODDECH
(...) (...) (...) już od kilkunastu minut siedzą i wpatruję się bezsensownie w ekran swojego notesu. Dostałam w prezencie fantastyczny gadżet, który zmienia moje pismo odręczne na pismo komputerowe. W ten sposób mogę pisać gdziekolwiek jestem i w tym samym czasie przesyłać swoje teksty na bloga. Coś wspaniałego!!!
Ale nie o tym chciałam...
Po raz pierwszy, od bardzo długiego czasu znalazłam się w takim momencie, gdzie nie wiem, co mam robić. Zawodzą mnie wszystkie zmysły, moje intuicja milczy, a moja wiara w siebie została poddana wielkiej próbie.
Dzisiaj był piękny, wiosenny dzionek... a ja, jakoś zupełnie w nienajlepszym humorze. Miałam nadzieję, że w ciągu dnia, uda mi się odnaleźć trochę tego piękna i nadziei, który ze sobą niesie...Niestety.Zbliża się wieczór, a ja wciąż w fazie zatroskania. Słońce zaraz zajdzie, a moje oczy nadal patrzą błędnie przed siebie. Siedzę nad brzegiem morza i myślę. Po co tutaj przyszłam? By wsłuchać się w ciszę i odnaleźć odrobinę spokoju?! Zamiast tego rejestruje dźwięki natury, czyli głównie wrzaski latających nade mną mew. Siedzę, patrzę w wodę i myślę. Może usłyszę wewnętrzny głos, który odpowie na wszystkie, dręczące mnie dzisiaj pytania?!
Pewnie wyglądam zabawnie. Co jakiś czas mijają mnie przypadkowe osoby i patrzą z zaciekawieniem, co też tutaj robię. Nie wyglądam na osobę, która chce się szarpnąć na swoje życie. Nie jestem nawet smutna. Po prostu sobie siedzę i piszę. Zostawiłam moich chłopaków w domu i uciekłam od cywilizacji. Potrzebowałam samotności i tyle...
Ostatnio mam zapotrzebowanie na chwile takie jak ta, aby posłuchać „co wewnętrzna JA" ma do powiedzenia. Dawniej jej nie słuchałam... teraz dla odmiany pozwalam jej mówić.
Mimo, że nadal, nie do końca wiem kim jestem - każdego dnia próbuję się tego dowiedzieć. Tak wiele doświadczyłam w swoim życiu i mimo, że jestem dzisiaj mądrzejsza, to wciąż nie wiem, czy wybieram dobrze. Chcę iść do przodu, ale nie jestem pewna swoich kroków. Boję się ryzykować, jednak uczę się nie bać. Nie chcę cierpieć, ale nie uciekam gdy odczuwam ból. Ehhh....Przez wiele dolin dane mi było przejść... Dolinę żalu, wściekłości i nienawiści pamiętam najbardziej. Krainę pretensji do tych, których mijałam po drodze i do tych, przez których tą wędrówkę zaczęłam. Dolina rozpaczy była najbardziej obfita, a ja pozwoliłam sobie, na doznanie wszystkiego, co miała mi do zaoferowania. Byłam w niej na tyle długo, że panujące w niej powietrze sprawiło, że powieki stały się ciężkie, a oczy spuchły mi od płaczu. I wtedy zapragnęłam stamtąd uciec. Przedzierałam się przez cienie i mroki, aż któregoś dnia ujrzałam światło... i postanowiłam zmierzać w jego kierunku.
O kurcze! Poniosło mnie lekko, znowu i ponownie. Nie zauważyłam w tej całej zadumie, najpiękniejszego światła, czyli zachodzącego słońca. Podobno jak ktoś jest smutny, to zachód słońca wyzwala w nim jeszcze większą nostalgię?! Ten dzisiejszy jest niezwykły, a jedyne co we mnie wyzwala - to ciszę, w której słyszę głos mojego serca. Kiedyś – paradoksalnie - cisza była dla mnie bolesna. A im dłużej trwała, tym trudniej było mi ją przetrwać. Dzisiaj szukając wytchnienia, to właśnie w ciszy przeżywam chwile niezwykłe. Zatem, jeśli ktoś lubi oglądać zachody słońca w ciszy, to wcale nie musi być smutny...
Kiedy potrzebujemy posłuchać głosu naszego serca, a ciepłe promienie ogrzewają naszą twarz, wówczas doświadczamy czegoś pięknego. A cisza wokół, nabiera jeszcze większego znaczenia.Uwielbiam te momenty. Budzi się w mojej głowie zdolność przywoływania głosów szczerych, niebanalnych i prawdziwych. Sprawdzam swoje umiejętności, aby wsłuchać się w swoje wnętrze, w którym słyszę radosny śmiech. Gdzieś w głębi siebie odczuwam tą pewność, że następnego dnia, ten wspaniały uśmiech będzie błyszczał na moich ustach przez cały czas.
Wracając do mnie nad brzegiem morza...
Nie chcę, żebyście pomyśleli, że jetem dzikusem i uciekam od ludzi. Nieee...ja lubię ludzi i ich obecność. Świadomość, że nie jestem sama jest dla mnie ważna. Ale czasem, aby nie pogubić się w tym wszystkim, na czym mi zależy i nie stracić z oczu tego, czego naprawdę szukam – potrzebuję mieć chwile tylko dla siebie. Dlatego uwielbiam czas spędzony z samą sobą. Nawet jeśli milczę i nie myślę o niczym. Potrzebuję przestrzeni, która pozwoli mi się uporządkować. Praca, relacje czy codzienne obowiązki są fantastyczne. Ale towarzystwo innych osób, tak mocno mnie angażuje i eksploatuje, że w tym wszystkim, często zapominam pomyśleć o sobie.
Każdy wie doskonale, że jeśli nie poznamy swoich potrzeb, pragnień czy odruchów, to bez względu na to czy będziemy pracować 10 godzin dziennie, uczestniczyć w spotkaniach towarzyskich i pomagać innym - to i tak do niczego nas nie zaprowadzi. Jeśli nie znajdujemy, w tym codziennym biegu nawet chwili dla siebie, która pozwala na autorefleksję, jeśli nie znajdujemy czasu na medytację, modlitwę czy na przykład pisanie listów do samego siebie...to naprawdę trudno będzie nam wyciągać wnioski z tych wszystkich lekcji, których codziennie udziela nam rzeczywistość. I każdy nasz związek będzie taki sam. Błędy będą się powtarzać. Plany zawodowe staną w miejscu. Nie rozwiniemy się bez wyciągania wniosków. Nie poznamy siebie, bez samoświadomości i oswajania się ze sobą. Musimy zaufać sobie i swojej intuicji. Jak mówił Kurt Cobain: "Jetem szczęśliwy. Bo dzisiaj odkryłem mojego najlepszego przyjaciela. Jest w mojej głowie."
Wracam ...Nie znalazłam odpowiedzi na dręczące mnie pytania, ale odnalazłam spokój wewnętrzny i swoją indywidualność - a to o wiele cenniejsze. Moja dzisiejsza samotność nie była aktem egoizmu. Raczej czymś w rodzaju oczyszczenia. Zamiast ciągnąć moich bliskich za sobą, w otchłań pesymizmu, ja przyjechałam tutaj i pozbyłam się wszystkich natarczywych myśli w odosobnieniu. A teraz wracam do domu...
Zakończę pięknymi słowami Anne Frank:
„Dla każdego, kto
się boi, jest samotny albo nieszczęśliwy, stanowczo najlepszym
środkiem jest wyjście na zewnątrz, gdzieś, gdzie jest się
zupełnie sam na sam z niebem, naturą i Bogiem. Bo dopiero wtedy,
tylko wtedy, czuje się, że wszystko jest tak, jak być powinno i że
Bóg chce widzieć ludzi szczęśliwymi wśród prostej, ale pięknej
natury.
Jak długo to istnieje, a będzie na pewno zawsze istnieć,
wiem, że we wszystkich okolicznościach, istnieje zawsze pociecha na
każde zmartwienie. I wierzę mocno, że natura potrafi ukoić każde
cierpienie. „
Komentarze
Prześlij komentarz