SZCZĘŚCIE PRZYNIOSŁO KTÓREGOŚ DNIA, A ŚMIERĆ ZABRAŁA W KRÓTKIEJ CHWILI
Życie jest bólem prawda?
Czasem jest…Niestety.
Zwłaszcza, kiedy odchodzą od nas bliscy nam ludzie...Wówczas kosztuje nas ono wiele cierpienia, poczucia straty...tylu wewnętrznych męczarni.
Ale co z tym, co
spowodowało nasz ból? Co spowodowało nasze zatroskanie? Ta głębia żalu,
którą czujemy po tej śmierci? Czy to z powodu głębokiej
miłości, którą darzyliśmy daną osobę?! A może ten ból wynika jedynie
z naszego przywiązania do niej? Przyzwyczajenia do samego faktu, że była?! Może cierpienie jakie odczuwamy, jest skutkiem naszych błędnych założeń, że TEN KTOŚ był nasz, na wieczność, a teraz został nam odebrany bez naszej zgody na to?
Cóż...Jak długo będziemy uważać, że posiadamy coś (lub kogoś) na stałe, na własność...a potem tracić to bez naszego, uprzedniego pozwolenia...tak długo będziemy odczuwać tego brak...i tęsknić za tym...Czyż nie mam racji?!Będziemy w kółko i na okrągło opłakiwać wszystko, bądź wszystkich, których spotkamy na swojej drodze. Tych, którzy okazali się być tak wyjątki, że jakimś cudem odcisnęli swoją obecnością olbrzymie piętno na naszym życiorysie…A teraz już ich nie ma, bo ich straciliśmy. I nie ma na to żadnego lekarstwa. Już nigdy nic, nie wypełni tej pustki, którą po sobie zostawili...Tej ciszy, z którą nie możemy nic zrobić...
Przez całe nasze życie - wszystko - cały czas się zmienia. A my co?! Zamiast być wdzięczni, cieszyć się każdym dniem i zaakceptować owe koleje rzeczy...przez cały ten czas, jedynie walczymy z tymi zmianami. Bronimy się przed nimi...zamiast zwyczajnie się im poddać. Trzymamy się kurczowo tego, co mamy….Bo uważamy wszystko za pewnik, że już zawsze tak będzie.
Niestety….Walka z uniknięciem zmiany jest stratą życia. Próba uodpornienia się na ból również...
Wiem, że istnieje rzeczywisty ból... Ból fizyczny i emocjonalny… Doświadczyłam tego wielokrotnie...
Ale jak radzić sobie z nieszczęściem, które pojawia się w życiu tak nagle? Z tym chronicznym cierpieniem, które jest jego nieodłącznym kompanem i spada na nas jak grom z nieba?
Jak poradzić sobie ze utratą kogoś, kto zdawałoby się, zawsze był obok nas…..??????????.„Jak to się dzieje, że człowiek kimś jest? W swych pierwszych dniach życia jest kimś a i przedtem był czymś. Czymś poważnym. A teraz się skończył...” - E.HEMINGWAY
Została cisza....i smutek…
W księdze moich myśli mam szkic obrazu kogoś, kto przez ostatnie lata był jedną, z najbliższych mi osób...A dzisiaj...odszedł. Od dzisiaj odbicie Jego istnienia zapadnie w moim umyśle już na zawsze...
Jak przypomnieć sobie blask Jego oczu? Jak przywrócić w pamięci portret kogoś, kogo spotykało się prawie codziennie, a dzisiaj Go już nie ma? Próbuję udać się do zakamarków mojej wyobraźni...Widzę ten uśmiech, te niesamowite oczy, zarys ust, wyraz twarzy...Zamykam oczy...Nagłe uczucie tęsknoty przywołuje znaną mi energię, ale brakuje tego ciepła...Czy uda mi się odtworzyć Jego obraz w głowie?
Gdy Ktoś odchodzi
ciągle o Nim myślimy, błądzimy...Gdzieś tam głęboko, chcemy
zapamiętać wyraźny oblicze i ożywić każde wspomnienie...ale jest
nam tak ciężko, że nie potrafimy nawet zebrać myśli...Pojawia
się ta bezsilność, wewnętrzny krzyk, którego nic nie zdoła
zagłuszyć....A potem już tylko cisza......Pustka.
Na odejście bliskich nigdy nie można się przygotować. Śmierć zawsze jest nie na miejscu, za szybko, za nagle, niesprawiedliwie. Przychodzi w poniedziałek, a przecież mogła wybrać niedzielę. Nie pyta, nie dyskutuje, nikogo nie uprzedza. Tak punktualna, że nie zawsze w porę. Zjawia się tak po prostu i zostawia ból…..
7.06.2021 odszedł mój Przyjaciel.
Wspaniały człowiek. Serdeczny i ciepły. Pod maską twardziela, którą nosił skrywał się wrażliwy mężczyzna o pięknym i dobrym sercu. Zawsze witał nas swoim promiennym uśmiechem...powiedziałabym nawet "bananem od ucha do ucha". Prawie nigdy nie widzieliśmy go smutnego, złego czy niezadowolonego. Zawsze radosny, uczynny, pomocny, gotowy do działania. Wniósł wiele radości i ciepła do naszej, często smutnej codzienności. Był jak słońce, które w deszczowy dzień ociepla pokój swoimi promieniami. Zawsze gotów wysłuchać wszystkich z nierozproszoną uwagą (nooo chybaaa, żeee...zadzwonił mu telefon :-) ). Pracowity i ambitny. Mądry i zorganizowany. Nigdy nie oceniał, tylko obiektywnie stwierdzał. Dowcipny i pełen energii…
Czy był aż tak zachwycający? Jasne, że nie… :-) Ale doskonale wykorzystywał swoja przewagę i korzystał z zalet, jakimi obdarzył Go los. Miał talent towarzyski i maniery, ale miewał też fochy i kiepskie dni. Ale kto z nas ich nie ma?! Przez te wszystkie lata, widziałam Go jednocześnie od dobrej i złej strony i...ani przez chwile nie chciałam Go widzieć w całej wspaniałości i bez wad. Był sobą i to było cudowne. Nie udawał, nie gwiazdorzył, wszystkich traktował z takim samym szacunkiem. Zawsze spóźniony, ale obecny. Potrafił zasnąć gdzie popadnie, ale nie tracił czujności na jawie, gdy komuś działa się krzywda....Rodzinny, przyjacielski, zwariowany i godny zaufania.......Kto Go nie poznał nie musiał Go lubić, ani kochać...Dla mnie Był Kimś.
Nie tak miało być, nie tak...
Będzie mi Ciebie brakować i nigdy o Tobie nie zapomnę. Dziękuję Ci za Twoją obecność w moim życiu. Za radość, jaką do niego wniosłeś i za Twój szelmowski uśmiech, który poprawiał zepsuty dzień. Dziękuję za Twoją uczynność, pomoc i ogromne serce, które potrafiłeś okazać mi przez te lata. Dziękuję, że zawsze mogłam na Ciebie liczyć. Byłeś tam, gdzie ktoś potrzebował pomocy i tak chętnie się do tego garnąłeś. Dziękuję Ci, że mogłam spędzić trochę czasu w Twoim towarzystwie, w tak przyjemnej i radosnej atmosferze. Tak wielu rzeczy nie zdążyłam Ci powiedzieć....bo nie było okazji. Chcę, żebyś wiedział, że Byłeś dla mnie ważny, i zawsze taki będziesz. Nie chcę pamiętać bólu po stracie Ciebie, tylko chwile spędzone u Twego boku. Nie chcę czuć pustki po Twoim odejściu, tylko energię, którą miałeś w sobie.
To, że się
uśmiecham, nie znaczy, że zapominam o Tobie....Pamiętam w każdej sekundzie.
To, że się z tym
godzę, nie oznacza, że to akceptuję...Szanuję jedynie Twój wybór.
To, że wybaczam, nie oznacza, że znowu ufam.
Próbuję żyć normalnie i szukam nadziei dla
siebie. Nie po to, by uniknąć bądź uciec od tego przeogromnego bólu, jaki w tej chwili czuję, ale by przestać się zadręczać i ruszyć dalej….Z pewnością być tego chciał...dla każdego z nas.
Na zawsze pozostaniesz w moim sercu...I wierze, że kiedyś znowu się spotkamy….
Pamięci Twojej. Marcina Dubińskiego.
Cudownego mężczyzny. Przyjaciela. Męża. Brata. Syna...
Dobrego zewnątrz i wspaniałego wewnątrz Człowieka.
Żegnaj...Do zobaczenia Marcinku.
Ogromny ból, po stracie tak wspaniałego człowieka, brata i przyjaciela. Wierzmy tylko że tam będzie mu lepiej❤
OdpowiedzUsuń🖤🖤🖤
UsuńMadziu czekam na więcej...
OdpowiedzUsuń