TAM GDZIE NIC SIĘ NIE DZIEJE, A DZIEJE SIĘ WSZYSTKO
Jak to jest z tym rozwojem duchowym? Z całym tym przebudzeniem? Z doświadczaniem tego, co na początku, a potem tego, co pomiędzy?
Pamiętam każde uczucie i ekscytacje, które towarzyszyły mi na "początku drogi". Byłam w ogniu transformacji, poczułam płomień, który wypala. Znałam łzy, które oczyszczają, wszystkie te zachwyty, uniesienia, przebudzenia.Wielkie wglądy i świadomość, która rozświetla. Wszystko.
Ale nikt mi nie powiedział, że najtrudniej będzie później...w ciszy. W tym całym "pomiędzy"...W tej przestrzeni, gdzie nic się nie dzieje...
Nie jestem już tam, gdzie byłam - ale jeszcze nie dotarłam tam, gdzie czuję, że
zmierzam. To taki stan zawieszenia...
Jakby dusza zdjęła buty i przysiadła na kamieniu. Oddycha. Czeka. Nie spieszy się. I nie daje mi żadnych odpowiedzi...
A mój umysł? Cóż....On to dopiero szaleje.
"Zrób COŚ!", krzyczy.
"Wymyśl coś! Rusz się! Coś tracisz! Przestajesz być ważna! Może to koniec? Może coś zepsułaś?"
"Zrób COŚ!", krzyczy.
"Wymyśl coś! Rusz się! Coś tracisz! Przestajesz być ważna! Może to koniec? Może coś zepsułaś?"
Ale nic nie jest zepsute. To tylko cisza.
To tylko pauza. To tylko święta przestrzeń...którą zawsze chciałam ominąć, bo bolało mnie "nie-wiedzieć:.
Nie czuć kierunku. Nie mieć roli do odegrania.
Dlaczego na ten temat się milczy?A raczej mało kto mówi o tym etapie?
Wszyscy chcą przemiany błyskawicznej,
magicznej, widocznej...ale nikt nie uczy, jak być w tym, co nieznane. W tym "niedokończonym". A przecież to tutaj..
To tu dusza dojrzewa w ukryciu.
Tutaj, w tej pozornej bezczynności, coś się rozplata. Coś się leczy. Coś odchodzi, coś się klaruje...
Wszyscy chcą przemiany błyskawicznej,
magicznej, widocznej...ale nikt nie uczy, jak być w tym, co nieznane. W tym "niedokończonym". A przecież to tutaj..
To tu dusza dojrzewa w ukryciu.
Tutaj, w tej pozornej bezczynności, coś się rozplata. Coś się leczy. Coś odchodzi, coś się klaruje...
Chociaż jeszcze tego nie widzę, jestem jakby w zawieszeniu. Jak wdech, który jeszcze nie przeszedł w wydech.
Jak fala, która cofnęła się na moment, zanim uderzy z nową siłą.
Byłam przyzwyczajona, że mam dawać. Tworzyć. Pomagać. Inspirować. A teraz... nic nie płynie. Nie chcę mówić, nie chcę pisać, nie chcę działać. Chcę milczeć. I zniknąć. I czuje za to wstyd....
Bo przecież kiedyś płynęłam...A teraz stoję w miejscu. Nie wiem...A może właśnie to jest przepływ? Ten, którego nie widać. Ten, który nie błyszczy, ale uzdrawia?
Bo podobno dusza się nie spieszy. Dusza wie....i czasem zasiewa, zanim ciało się
zorientuje.
Dziś uczę się ufać temu procesowi.
Rozumieć, że to, że nic się nie dzieje...to tylko zludzenie. Że jeśli nie mam odpowiedzi - może nie mam jeszcze właściwych pytań. Kto wie, może jestem prowadzona, nawet kiedy wszystko
wydaje się martwe, puste, nijakie?!
Dziś pozwalam sobie nie wiedzieć, nie świecić, nie udowadniać. Pozwalam sobie być. Zwyczajnie. Cicho. Prawdziwie.
W tej dziwnej krainie bez mapy.
W tej świętej przestrzeni ,pomiędzy"...
Ten tekst napisałam, gdy byłam już po burzy, ale jeszcze przed wschodem. W miejscu, którego nikt nie pokazuje w książkach o duchowości. Tam, gdzie Dusza milczy, a Ty nie wiesz, czy idziesz, stoisz czy toniesz. Jeśli jesteś teraz w tej ciszy - to dla Ciebie❤️
Dziękuję, że się sobą dzielisz 🙏🏻i dokładnie tak jest, rozwój to nie tylko światło ale też noc, która dojrzewa w ciszy, chyba przede wszystkim ta noc.
OdpowiedzUsuńWiedz, że jestem z Tobą w tym „pomiędzy”.🩵