MODLITWA GDY BRAK MNIE PARALIŻUJE


Boże…
Nie pytam Cię dzisiaj o przyszłość.
Nie proszę o wielkie zmiany.
Dziś proszę tylko o to, żeby przeżyć ten dzień…
bez rozpadania się na tysiąc kawałków.

W moim brzuchu siedzi lęk.
W głowie – tysiące myśli, które krzyczą:
„Nie dasz rady. Nie wystarczy. Będzie wstyd. Będzie ból.”
I ja…
ja już nie wiem, komu wierzyć.
Więc wierzę tylko Tobie.

Bo Ty mnie widzisz.
Nie tylko wtedy, gdy jestem silna i uśmiechnięta.
Ale właśnie teraz – gdy drżę, milczę i duszę płacz w poduszce.
Widzisz mnie w moim wstydzie.
W moim „nie mam”.
W moim „nie wiem”.
I… nie odwracasz wzroku.

Więc dziś – niczego nie udaję.
Nie mówię, że „ogarnę”.
Nie obiecuję sobie, że „jutro będzie lepiej”.
Dziś tylko się tulę – do Ciebie.
I proszę…
Naucz mnie ufać.
Pokaż mi, że mogę oddychać, nawet jeśli jeszcze nie mam rozwiązania.

Pokaż mi, że nie jestem sama.
Że brak to nie koniec, tylko przystanek.
Że jeszcze przyjdzie ulga.
Nie przez cud na zewnątrz –
ale przez przebudzenie we mnie.

Bo przecież nawet w cieniu – jest światło.
I ja… ja znów chcę je poczuć.

Niech jutro przyniesie odpowiedź.
Ale dziś – daj mi pokój.
Choćby odrobinę.
Na ten jeden wieczór.

Amen.

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

ZASIANE NIECH ROŚNIE

Z CICHYCH PRZESTRZENI TRANSFORMACJI