PISANE PO TO, BY WRÓCIĆ


Nie zaczęło się od przełomu. 
Nie od cudu ani znaku. 
Zaczęło się od zmęczenia...

Od wieczorów, kiedy nie chciało mi się już nic rozumieć. 
Od nocy, gdy modlitwy nie miały siły się ułożyć. 
Od poranków, gdy budziłam się z ciężarem, którego nie potrafiłam nazwać.

Zaczęło się… powoli. Jakby coś we mnie rozplątywało się od środka. Cicho. Bez słów. Bez planu.

---

Gdy zakładałam tego bloga, chciałam coś uratować...
Może siebie. Może sens. Może kogoś, kto czuł to samo co ja. Pisałam, bo nie wiedziałam, jak krzyczeć. Pisałam, bo nie wiedziałam jeszcze, jak przytulić siebie.

W tamtych tekstach byłam poraniona i silna. Jednocześnie zagubiona i mądra.
Tamte słowa były jak latarki na drodze, której nie znałam. I nawet jeśli nikt ich nie przeczytał – one widziały mnie.
Nie byłam gotowa, by przyznać, że szukam nie kogoś, ale siebie. Że to nie świat mnie nie znał – tylko ja sama siebie unikałam.

......

I przyszły lata.
Nie zmieniały mnie spektakularnie. Nie robiły ze mnie bohaterki.Ale rozmiękczały mnie w środku. Życie nauczyło mnie, że odpowiedzi nie zawsze przychodzą. Że brak też potrafi być drogą.Że są pytania, które po prostu trzeba… przeżyć.

Dziś, gdy zaglądam do starych wpisów, nie wstydzę się ich. Nie chcę ich poprawiać, wygładzać, układać w duchową ścieżkę.
Bo one są świadectwem. Nie tego, że zawsze wiedziałam, dokąd idę — ale że szłam...nawet wtedy, gdy wszystko we mnie chciało się zatrzymać.

Nie jestem już tą samą kobietą, która kiedyś klikała „opublikuj”, bo bała się milczeć. Nie jestem też tą, która wszystko musiała zrozumieć, zanim poczuła. Dziś jestem tą, która pozwala sobie nie wiedzieć. Tą, która potrafi usiąść ze sobą – nawet, gdy boli. Tą, która nie pyta już: „Czy jestem wystarczająca?”, bo zna już swój smak.

Dziś, po latach pisania, kochania,upadania i stawania od nowa…nie szukam już odpowiedzi. Szukam obecności. Nie szukam nieba. Szukam stóp na ziemi i duszy, która mówi cicho:
„Jestem. Zawsze byłam.”

---

I jeśli ktoś zapyta, co się zmieniło w moim pisaniu…Powiem: wszystko. Bo ja się zmieniłam.

Ale jeśli zapyta, po co to wszystko było —
Uśmiechnę się i odpowiem: Po to, żeby wrócić. Do siebie...mieć świadomość siebie..

Nie znajdziesz tu gotowych recept.
Nie obiecam Ci, że wszystko się ułoży tak, jak tego pragniesz. Ale mogę Cię zapewnić o jednym: Nie jesteś sama.

Ten blog to historia kobiety, która czuła zbyt wiele. Która kochała mocniej niż wypadało i bała się bardziej, niż pokazywała.
Która szukała — Boga, sensu, siebie — i nieraz znajdowała tylko ciszę. Ale mimo to… nigdy nie przestała iść.

To opowieść o tej, która siadała na schodach życia i płakała ze zmęczenia.
Która mówiła do Duszy: „Już nie mam siły.
Ale potem wstawała. Po raz setny. Po raz tysięczny. Bo coś w niej — ciche i święte — szeptało: „Jeszcze nie koniec.

To opowieść o Tobie.
O każdej kobiecie, która budzi się w nocy i nie umie oddychać ze strachu. O każdej, która tęskni, choć nie umie nazwać za czym. O każdej, która czasem milknie, bo świat za dużo chce. I o tej, która wie, że nawet w największej ciemności istnieje coś, co nie zgasło.

Nie jestem tu po to, by Cię naprawiać.
Jestem tu po to, byś przypomniała sobie, że jesteś całością, nawet wtedy, gdy czujesz się pęknięta. Że nie musisz już zasługiwać, udowadniać, być dzielna do bólu. Bo jesteś wystarczająca – w swojej prawdzie, słabości i sile.

Ten blog, ta opowieść — to czuła mapa powrotu do siebie. 
Nie musisz znać całej drogi.
Wystarczy, że pójdziesz… za szeptem Duszy.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

ZASIANE NIECH ROŚNIE

MODLITWA GDY BRAK MNIE PARALIŻUJE

Z CICHYCH PRZESTRZENI TRANSFORMACJI